Rząd planuje zmiany w przepisach dotyczących okresowych badań technicznych pojazdów. Będzie drożej, a osoby, które zapomną o tym obowiązku, będą musiały zapłacić dwa razy więcej.
Oryginalny pomysł nowych przepisów zakładał, że po przekroczeniu terminu badania technicznego o 30 dni kierowca będzie musiał jechać do państwowej stacji kontroli pojazdów. Jednak ta propozycja okazała się bardzo kontrowersyjna. Takich miejsc byłoby mało, a to by oznaczało problem nie tylko z dojazdem (szczególnie dla osób z innych miejscowości), ale też z kolejkami w takich stacjach.
Z powodu tych wątpliwości rządzący wycofali się z tego pomysłu – informuje gazetaprawna.pl. Jednak nadal spóźnialscy mają być dodatkowo karani. Nowy pomysł zakłada, że jeśli kierowca pojawi się w stacji kontroli pojazdów ponad 30 dni po terminie, to zapłaci za badanie podwójnie.
Takie rozwiązanie jest też atrakcyjne dla samych rządzących. Nawet 40 proc. kierowców spóźnia się z badaniami technicznymi, a duża część z nich przekracza 30 dni. To przełoży się na znaczący wzrost wpływu z badań technicznych.
Właścicieli stacji kontroli pojazdów za to ucieszy inna zmiana. Wiosną mają zostać podniesione opłaty za badania – pierwszy raz od kilkunastu lat. Mimo inflacji, wzrostu kosztów utrzymania warsztatów i podwyżki VAT-u, ceny u diagnostów cały czas pozostawały na tym samym poziomie.
Teraz ma być ustalana kwota netto dla badania samochodu osobowego, a ceny za inne pojazdy będą od niej uzależnione stałym mnożnikiem. Podwyżka ma mieć miejsce na wiosnę 2018 roku, a później ceny mają być podnoszone co roku w zależności od inflacji. Jak podaje gazetaprawna.pl, początkowo bazowa cena ma wynieść 102 zł netto. Jednak sami właściciele stacji kontroli pojazdów chcieliby, żeby było to jeszcze więcej. Tłumaczą oni, że realny wzrost kosztów od 2004 roku był wyższy.
źródło: wp.pl